Galeria przedstawia zdjęcia Oliwy współczesnej, takiej jaką ją widziałem jeszcze rok, czy dwa lata temu, ale dopisałem nieco refleksyjnego tekstu.

800_img_2890_WszystkoDlaZwierzat

 

Urodziłem się oczywiście w szpitalu, ale już od drugiego roku życia przyszło mi mieszkać w Oliwie. W zasadzie ta część dzielnicy nie była wtedy zwaną Oliwą. Moi dziadkowie, a po nich czasami także rodzice, nazywali tę część miasta po prostu 'polem'. Przed wojną był to teren dopiero przeznaczony pod zabudowę, która rozpoczęła się długo po wojnie.

 

Dzieciństwo

Mowa o domach zabudowanych wokół ulicy Krzywoustego tworzącej niejako oś tej dzielnicy. Ja sam jako dziecko pamiętam, gdy dzisiejsza Krzywoustego była po raz pierwszy pokrywana asfaltem. Kończyła się placem wokół rynku, który był nieraz obastawiany kordonem milicjantów wyłapujących kogo bądź... Na samym końcu Krzywoustego, na dającym mnóstwo kurzu placu, ustawiało się wędrowne wesołe miasteczko z diabelskim młynem rozkręcającym się do znacznej prędkości. Pamiętam, jak z podziwem patrzyłem na młodzież, która kręcąc się w krzesełkach potrafiła dogonić i zczepić się z poprzednim krzesełkiem.

Parę lat potem na takim właśnie diabelskim młynie zdarzył się śmiertelny wypadek. Jedno, czy nawet kilka krzesełek odpadło w trakcie zabawy. Zginął człowiek. I to był koniec wesołych miasteczek. Do dzisiaj w Polsce nie powstał żaden stały lunapark. Dlatego zwykłem mówić, że żyjemy w smutnym kraju.

Ta część Oliwy wyróżniała się smukłymi, wysokimi, starymi topolami włoskimi. Na mojej ulicy rosło wyjątkowo rosłe drzewo, zrzucające każdej jesieni tony liści. Nad tymi topolami codziennie przelatywały stada gołębi. Wprawdzie to już było miasto, ale też co rano słyszałem kury trzymane chyba nielegalnie przez sąsiada. Od wczesnej wiosny przy pogodnej pogodzie, gdy wieczorem robiło się cicho, dobrze było słychać rechot żab znad pobliskiego stawu.

Zapamiętałem też zapachy z dzieciństwa. Bardzo wyraziste, pomimo upływu lat. Pierwszy, bardzo przyjemny. Nie tak daleko od domu znajdowały się zakłady produkcji wyrobów cukierniczych 'Bałtyk'. Akurat w zakładzie w Oliwie (drugi był we Wrzeszczu, na terenie dzisiejszej Galerii Bałtyckiej) produkowano czekoladę. Lata bywały upalne. W zasadzie całą dobę okna do mieszkania bywały otwarte. Czasami, w bezwietrzny wieczór, nad moją częścią dzielnicy unosił się niewidzialny, ale wyraźnie wyczuwalny nozdrzami kakaowy obłok. Nic to, że tych wyrobów w zasadzie nie dało się kupić. Ten zapach pomagał marzyć i zasypiać w gorące wieczory. Drugi zapach był krańcowy różny od tego pierwszego. Zakładem sąsiadującym przez ulicę z 'Bałtykiem' był 'Polifarb Oliva'. Niby nie był to zakład produkcyjny, a jedynie skład farb, ale jakimś magicznym sposobem czasami nad całą dzielnicą unosił się duszący zapach farby olejnej. Pamiętam, że raz moi rodzice zdecydowali się nawet zgłosić ten fakt do jakichś służb. Nie wiem, co było dalej.

Po lecie przychodziła jesień, zasypując całą okolicę liśćmi. Bo czy to stara, czy nowa część Oliwy, były zielone od drzew. Dzisiaj jest ich znacznie mniej. Przykładowo zniknęły wspomniane już topole. Na wielu ulicach nie było jeszcze wtedy chodników. Po prostu między krawężnikiem a płotami była ubita ziemia, nieraz szczelnie przykrywana liśćmi. Zadaniem całej masy dzieciaków w sobotnie przedpołudnia bylo zgrabianie tych liści na wielkie sterty. Bywało, że pozwalano nam je podpalać. Liście, często wilgotne i do tego zmieszane z piachem słabo się paliły. Czasami przerywaliśmy pracę nasłuchując przelatujących kluczy ptaków. Najtrudniej było zobaczyć żurawie. Zdarzało się, że listowie tliło się powoli przez parę dni, pokrywając całą dzielnicę zapachem jesieni. Moja mama strasznie tego nie lubiła, bo pranie jej potem pachniało dymem. Bywało, że przy jednej ulicy jednocześnie płonęło kilka takich stosów.

Ranki, szczególnie zimowe, to było nasłuchiwanie odgłosów ciężkiego, dwukołowego wózka mleczarza. Mleczarz miał takie mniejsze druciane nosidło, które dzisiaj nazwalibyśmy pewnie 'wielopakiem'. Wkładał do niego coś 6 litrowych butelek mleka zamykanych kapslem z cienkiej folii aluminiowej. Butelki uderzały o siebie, gdy mleczarz wymieniał opróżnione, umyte, na pełne. Butelki zostawiało się przed drzwiami wejściowymi do klatek. Zimą, jeżeli dostatecznie szybko nie zabrało się mleka sprzed drzwi, potrafiło zamarznąć, a bywało że lód rozsadzał butelkę.

Od małego miałem za oknem mały karmnik, do którego moja mama dosypywała różnych ptasich smakołyków. Kazała mi wychodzić z pokoju, za którego oknem był karmnik. Ubierała się w kurtkę, otwierała okno i sypała ziarna do środka karmnika. Ale nie zapamiętałem tych ptaków. Za to na zawsze Oliwa będzie mi się kojarzyła z jerzykami. Przylatywały jako ostatnie, wylatywały jako pierwsze, wyznaczając naturalnie, a nie według kalendarza, bieg pór roku. Przybycie jerzyków oznaczało początek lata. Odlatywały z dziwną precyzją już około 10 sierpnia. Pamiętam, że potrafiłem godzinami śledzić ich kolisty lot, gdy czasami zbijając się w niewielkie stadka, z nieprawdopodobną prędkością przelatywały przy ścianie budynku, w którym mieszkałem. Czasami zdarzało im się zaczepiać końcówkami piór o kant budynku, co było słychać.

Idąc w przeciwnym kierunku Krzywoustego po chwili dochodziłem do placu przed przystankiem SKM Gdańsk-Oliwa. Latem na tym placu zawsze stał saturator podłączony bezpośrednio pod studzienkę kanalizacyjną. Dzisiaj pozostała tylko ta studzienka. Saturatory wymarły. Pozostały mglistym wspomnieniem: nie zawsze śnieżnobiały kitel, brzęk szklanek z bardzo grubego szkła, pojazd na dwóch kółkach. Pamiętam, że mój tata twierdził, że picie z saturatora jest niezdrowe, bo szklanki nie są myte. Ale nic tak nie smakowało, jak kupiona kiedyś bez jego wiedzy woda z bąbelkami i sokiem.

Zimą na tym samym placu tygodniami potrafiła zalegać gruba warstwa rozchodzonego, szarego śniegu, nazywana przez starszych mierzwą. Bardzo ciężko się przez to szło w butach 'Relax'. Nie miałem 'swoich'. Moja mama odkupiła 'mało używaną' parę po koledze z klasy, bo miałem małą stopę, a kolega szybko rósł. Nic to, że jeden z butów był skrzywiony.

Mama często zabierała mnie 'w kolejkę'. Szczególnie, gdy trzeba było zdobyć coś wartościowego. Ale zdarzało się, że pół dnia dosłownie nam schodziło, czyli wędrowaliśmy od sklepu do sklepu. Bywało, że z Oliwy wyprawialiśmy się do sklepów w pobiżu deptaku na Żabiance. Nawet lubiłem te wyprawy, bo w dużych sklepach coś się działo. Były wózki na kółkach i można było się z nimi siłować. Czasami trafiały się też bułki, które były nagrodą za te długie spacery.

W którymś momencie mojego dzieciństwa na zapleczu zakładów 'Bałtyk' otworzono przy piekarni niewielki, ale bardzo masywny sklep, w którym nieraz cztery osoby jednocześnie sprzedawały pieczywo. Ludzie schodzili się z naprawdę odległych stron by nabyć świeży oliwski chleb. Pracownicy w białych kitlach przewozili do tego sklepiku świeży chleb z chrupiącą skórką na dwukołowych wózkach. Bochenki znikały w oczach. Pamiętam, że zdarzało mi się przed świętami stać w takiej kolejce na zimnie pod 2-3 godziny. Ale wszyscy stali. Dzisiaj nie ma już tej piekarni. W elewatorze, który należał do tego zakładu, jest teraz ścianka wspinaczkowa. Ale sam budynek, w którym sprzedawono chleb, pozostał.

Wyprawy do Starej Oliwy, czyli tej części, która leży pomiędzy linią SKM a lasem, były codziennością. W końcu po tamtej stronie mieszkali jedni i drudzy dziadkowie. Granicą między starą i nową Oliwą był tunel pod linią kolejową. Z drugiej strony zaczynał się 'stary' świat. Zaczynał się od budynku dworca. Na placu przed nim zawsze stało kilka taksówek. Po większych opadach plac zamieniał się w mały staw. Przyjeżdżali strażacy i inne służby, próbując odpompować nadmiar wody, ale po kolejnych większych opadach sytuacja się powtarzała. Tak jest zresztą do dziś. Wnętrze dworca też niewiele się zmieniło. Obrotowe fragmenty lady przy okienkach kasjerek pamiętają czasy sprzed wojny. Budowla co mniej więcej pięć lat była odmalowywana, witając turystów czystszym obliczem. Przy tej okazji odmalowywany był też tunel. Kiedyś wypisywano w nim napisy pędzlem i farbą. Nadejście puszek z farbą, czyli popularnego 'spraju' znacznie zwiększyło śmiałość anonimowych twórców.

Zimą obowiązkowe wyprawy z sankami do lasu. W jednym z miejsc pozostały resztki przedwojennego toru saneczkowego. W zasadzie pozostała sama rynna toru, czyli wykop w zboczu jednego ze wzgórz. Często bywało tak, że najpierw sami musieliśmy w niej udeptać śnieg, zanim dało się zjechać w dół. Ale za to co za nagroda! Czasami udawało się zjechać aż w pobliże 'Lincera', czyli zakładu od niepamiętnych czasów świadczącego usługi wulkanizacyjne. A jeżeli nie chciało nam się ubijać śniegu, wtedy szło się na 'górę Kościuszki', czyli wzgórze leżące przy odnodze Kwietnej. Tu pęd był największy, ale na samym dole, jeżeli się w porę nie wyhamowało, można było niechcący wjechać na drogę, po której jednak od czasu do czasu jeździły samochody.

Stara Oliwa to smak lodów 'Eskimos' z cukierni na rogu Kaprów i Grunwaldzkiej. Cukiernia istnieje do dzisiaj, pracują w niej nawet Ci sami ludzie, co w czasach mojego dzieciństwa. Sama cukiernia też niewiele się zmieniła. Zniknęły kręcące się kolejki ludzi kupujących hurtowe ilości gałek wprost do termosów zabieranych potem na przykład na plażę. Kiedyś nie można było kupić lodów w kilogramowych opakowaniach, były tylko gałki lub lody 'Calypso'. Swoje trzeba było odstać, szczególnie w niedzielę. Pamiętam, że potrafiłem zjeść 10 gałek, co wymagało sporej prędkości i wprawy. Powyżej 5 gałek był też drugi wafelek, bo pierwszy dosyć szybko rozmakał. Następna cukiernia o podobnej renomie i niezapomnianym smaku była dopiero we Wrzeszczu...

Stara Olwia to także przychodnia przy Poczty Gdańskiej, na rogu Grunwaldzkiej. W tej przychodni była winda zarządzana przed windziarza, który zamykał drzwi zewnętrzne, a potem kratowane drzwi wewnętrzne, po czym winda ruszała. Chyba na pierwszym piętrze był tajemniczy sprzęt nazywany aparatem rentgenowskim, który dla małego chłopca był czymś niesamowicie tajemniczym. Trzeba się było rozebrać, potem szybko przebiec przez jakiś korytarz, by wejść do wielkiej, szarej sali. Potem z sufitu zjeżdżała duża, zimna powierzchnia, przytykana do piersi. Trzeba było wtrzymać oddech, zanim  wreszcie można było wrócić. Nie pamiętałem drogi powrotnej!

No i wreszcie rynek. Ogromne ławy ze zbrojonego betonu, na których sprzedawcy rozkładali swoje dobra. Na tym rynku można było zobaczyć konia jedzącego coś z worka założonego na łbie. Moja mama kupowała ciężkie siatki, które potem pomagałem jej nosić do domu. Konia widziałem też każdej jesieni. Najpierw słychać było stukanie podkutych kopyt po asfalcie lub bruku, a potem przeciągnięty okrzy 'ziemniaki'!

Stara Oliwa to także dźwięk kościelnych dzwonów. Najdonośniej biły zawsze dzwony na najwyższej wieży kościołą oo. Cystersów. Moim niespełnionym marzeniem z dzieciństwa było, by się kiedyś wspiąć na tę wieżę. Teraz miałbym ochotę umieścić w pobliżu jej szczytu budkę lęgową dla pustułek, a może nawet płomykówki.

Dzieciństwo się skończyło, nadszedł czas ogólniaka. Wybór był prosty: V LO im. Stefana. Wielki gmach z dachem w coraz gorszym stanie technicznym. Szkoła wtopiona w dzielnicę, przyklejona do kościoła, niemal stykająca się z lasem. Zacząłem lepiej rozumieć kontekst Oliwy. Dostrzegłem mnóstwo bezsensu urbanistycznego: tramwaj sztucznie wepchnięty pomiędzy budynki przy wjeździe na pętlę tramwajową. Babcia opowiedziała mi historię 'łazarzówki' wyburzonej w ramach budowy tejże pętli. Nawet przy samej ulicy Obrońców Westerplatte jakiś bezczelny umysł wcisnął pomiędzy stare kamienice betonowy blok. Do tego w starych, familijnych kamienicach zamieszkał kto bądź, tworząc lokalny koloryt. Ale to już zupełnie inna historia.

Oliwa pozostałą tą dzielnicą, w której najdłużej nie było bankomatu. W zamian za to było, i chyba jest nadal, najwięcej aptek. I nadal (2011) nie ma tu żadnego hipermarketu. Są za to korki.

 

Grudzień 2008

images/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2846_KartofleToLuksus.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2849_HołduPruskiego.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2850_PlacPrzedDworcem.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2855_Oliwek.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2860_Budy.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2863_DrogaWzdluzTorow.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2866_DworzecPoRemoncie.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2868_JebacMieso.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2874_PrzedDworcem.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2878_Pstrokacizna.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2881_BarPiwnyOliwski.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2883_BarPiwnyOliwski.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2888_Lotto.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2890_WszystkoDlaZwierzat.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2892_KrzywoustegoRog.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2895_Uszwagra.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2906_Piastowska.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2907_PiastowskaSchody.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2914_PiastowskaCzolg.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2915_OliwaZameczek.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2934_Opacka.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2942_Opacka.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2943_Nietoperzowo1.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_2945_Nietoperzowo2.jpg

 

Styczeń 2009

images/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3404_DawnyPapierniczy.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3407_wybrane.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3408_DawnaKsiegarnia.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3409_Ksiegarnia.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3410_ZakladKrawiecki.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3413.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3414_Wybrane.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3416_Kwiaciarnia.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3417_Zegarmistrz.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3419_Camel.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3423_Delfin.jpg

 

 

Listopad 2009

images/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3296_GlobusWybrane.jpgimages/stories/20110815_OliwaMojeMiejsce/800_img_3297_GlobusWybrane.jpg

Komentowanie za pomocą rozszerzenia JComments zostało wyłączone. Zapraszam do dodawania komentarzy za pomocą aplikacji Disqus.